RSS

Aktualności

  • Thursday, 6 August 2015r. Turystyka

    Karpacz zdobyty

    Studenci UTW  od 15.05.2015 do 17.05.2015 wyruszyli na podbój Karpacza i Pragi. Wyprawę rozpoczęto od zwiedzania Kłodzka z jego unikatową odrestaurowaną Twierdzą. Pierwsze wzmianki o niej odnaleźć można na kartach kroniki czeskiej już w 981 r. Od 1300 roku gród stał się zamkiem warownym. Na zlecenie rodziny Habsburgów wzniesiono trzy bastiony oraz fosę. W zależności od zmiennych nawałnic historycznych  była schronieniem lub więzieniem. Za Fryderyka II  stała się jedną z wielu twierdz warownych na linii umocnień Szczecin-Głogów-Wrocław-Świdnica-Srebrna Góra-Kłodzko-Nysa. Przebudowa nasiliła się jeszcze po okresie wojen śląskich(1770r.). Rozbudowano wówczas resztki zamku mieszkalnego, kaplicy i kościoła. Bastion odegrał ogromnie ważną rolę w czasie obrony Śląska w wojnie francusko- pruskiej (1806-1807)Walczyły oddziały bawarskie i witemberskie  pod przewodnictwem Hieronima Bonaparte. Załoga liczyła ok. 4070 żołnierzy. W historii obrony Twierdzy zasłynęły szwadrony ułanów Legii Polsko-Włoskiej. Walki zakończyły się zawarciem Pokoju w Tylży w  1807r. Twierdza  jako więzienie pierwszy raz została wykorzystana w roku 1864 osadzano w niej powstańców z Powstania Styczniowego z Wielkopolski. W roku 1870 więziono też jeńców francuskich wziętych do niewoli w Wojnie Francusko-Pruskiej. Natomiast w czasie II Wojny Światowej w latach(1940-1943) Twierdza stała się filią obozu Gross-Rosen trafiali do niego jeńcy wojenni, dezerterzy armii niemieckiej oraz wszyscy niepokorni więźniowie polityczni niemieckich  elit  intelektualno-politycznych. Czasy współczesne Twierdzy Kłodzkiej zaczynają się w 1960 r. kiedy to oficjalnie ogłoszono ją zabytkiem narodowym i zaczęto pomału udostępniać turystom. Wszystkim nam obraz Twierdzy utrwalił się w pamięci dzięki serialowi „Czterej pancerni i pies”   nakręconemu w 1970r.  Charakterystyczna scena bezsensownej śmierć na najwyższym miejscu widokowym Twierdzy z piękną panoramą miasta  tuż po wyzwoleniu Kłodzka w odcinku pt. „Dom”.

    Po tej ciekawej lekcji historii autokarem udaliśmy się w kierunku Wambierzyc zatrzymując się w   Kudowie Zdroju na spacer i łyk uzdrawiającej wody w pijalni. Mile zaskoczył nas urok i spokój tego miejsca . Po chwili wytchnienia i zachłyśnięcia się powietrzem kurortu ruszyliśmy w dalszą drogę. Do Sanktuarium Archidiecezji Wrocławskiej w Wambierzycach zaprowadziły nas 33 stopnie kamiennych schodów skąpanych w słońcu.  Liczba stopni to upamiętnienie lat życia Chrystusa na Ziemi . Wnętrze świątyni jest utrzymane w duchu baroku z jego pięknymi malowidłami i rzeźbami. Radosne pogodne wnętrze mimo swojej wielkości niosące nadzieję i ufność w nieskończoną dobroć. Istotną datą dla  świątyni  był  22 .02. 1936r. kiedy to Pius XI nadal kościołowi  w Wambierzycach honorowy tytuł Bazyliki Mniejszej. Dopełnieniem wagi tego miejsca było doniosłe wydarzenie w kilkusetletniej historii Sanktuarium,  kiedy dnia 17 .08. 1980r. z rąk kardynała  Stefana Wyszyńskiego figurka Matki Boskiej została ukoronowana koronami papieskimi na Wambierzycką Królową Rodzin. Z tej okazji odczytany został specjalny list Ojca Świętego Jana Pawła II.

    Na szlaku naszej wędrówki  było też miejsce unikatowe w skali europejskiej powstała w 1776r. barokowa kaplica czaszek w Czermnej. Ok. 3-tys ludzkich szczątków zebrano przez 20 lat w rejonie Kudowy, Dusznik i Polanicy. Były to odkopywane przypadkowo ofiary wojen trzydziestoletnich i   dziesiątkującej ludność zarazy. Zamysłem wybudowania z tych bezimiennych szczątków kaplicy był zgromadzenie ich w jednym miejscu i oddanie im należnej czci. Pod kaplica w kryptach pochowano kolejne 30 tys. fragmentów ofiar.  Opuściliśmy to miejsce głęboko wstrząśnięci, pełni zadumy nad istotą i marnością ludzkiego losu.  Jesteśmy głęboko przekonani, że ten przetaczający się codziennie tłum turystów w tym miejscu można śmiało nazwać „żywym grobowcem”. Inicjatorzy i budowniczowie tej kaplicy osiągnęli cel. Opuszczając kaplicę nie można pozostać obojętnym.

    Na drugi dzień wypoczęci wyruszyliśmy na podbój Pragi i był to podbój bardzo dosłowny, bo czasu bardzo niewiele a plany ogromne. Zaczęliśmy na Hradczanach: pałac toskański, arcybiskupi, pałac Schwarcenbergów, kościół i klasztor św Benedyktu, kompleks zamku królewskiego, piękna fontanna rozedrgany wielojęzyczny tłum turystów, który milknie w południowej części rynku hradczańskiego gdyż widok który się roztacza z tego miejsca na panoramę Pragi zapiera dech w piersiach.

    Ze wzgórza zeszliśmy wszyscy Zameckimi Schodami mijając urokliwe restauracyjki z przepięknym widokiem na Wełtawę. Widok zabytków starego miasta z tej perspektywy, pięknych mostów pod którymi przepływają  pasażerskie statki pełne kolorowego tłumu wbija się w pamięć dając poczucie przeżywania czegoś naprawdę wyjątkowego .  Widząc to człowiek zaczyna żałować, że nie umie malować, bo zaiste ten widok  godny jest pędzla i uwiecznienia na płótnie. Zmierzamy dalej do mostu Karola i rynku starego miasta. Miniaturkę tego sławnego mostu widzieliśmy już w Kłodzku( śmieszna sprawa, bo most w Kłodzku wybudowany był przez tych samych architektów tylko wcześniej-ale jakoś to przemilczane). Wracając do mostu Karola robi wrażenie sam w sobie, widok z niego na okalające wzgórza  z Hradczanami  i te naprawdę radośnie i malowniczo wyglądające statki uwijające się tam i z powrotem po rzece. Wzdychając ze zmęczenia i zachwytu, albo jak kto woli z zachwytu pełnego zmęczenia . Od doznań uroków architektonicznych starego miasta, bo przecież nie od ilości przebiegniętych kilometrów- gdyż wiek mamy co prawda ” trzeci” ale kondycji nam nie brakuje. Podczas tradycyjnego czeskiego obiadu (knedliczki z gulaszem) który niektórych rozczulił a innych rozśmieszył swoją oryginalnością, wszyscy wzdychali, że Praga to miasto niedające się zwiedzić w jeden dzień. Wielu z nas deklarowało powrót w to piękne miejsce i odkrywanie go na nowo z jego urokliwymi uliczkami, zakamarkami i klimatem którym tak naprawdę nie mieliśmy czasu się nacieszyć. Wracając z Pragi wzruszyliśmy się w Harrachowie wspominając naszego  wspaniałego skoczka Adama Małysza.

    Dzień zakończyliśmy wspaniałym ogniskiem z prawdziwą polską biesiadą na ojczystej ziemi .

    Ostatni dzień wycieczki  rozpoczęliśmy wyprawą na Śnieżkę. Pogoda była słoneczna, ale wietrzna . Piękna widoczność na masyw karkonoski skapany w słońcu była  nagrodą.

    Rządni przygód wyruszyliśmy następnie do Skalnego Miasta w Czechach. Naszym oczom ukazał się monumentalny labirynt skalny. Wysokość  niektórych baszt  wynosi ok. 100m noszą one ciekawe nazwy: Skalna Korona, Wykałaczka Karkonosza, Wieża Strażnicza, Topór Rzeźnicki . Wyjątkowy mikroklimat, specyficzna dla tego miejsca roślinność  w otoczeniu olbrzymów skalnych robi niezapomniane wrażenie. Miejsce godne polecenia.

    Trzeba przyznać ,że nasze wyprawy stają się coraz śmielsze i ciekawsze. Rozbudzamy  apetyty i chęć poznawania. Cieszyny się sobą i pięknymi miejscami do których gna nas żyłka podróżnika. Następna relacja z Bieszczad, bo tam nas jeszcze nie był. Żegnamy okrzykiem Ahoj ! przygodo.

    Dorota Kosmowska  

Galeria