RSS

Aktualności

  • Wednesday, 13 April 2022r. Oświata

    V Krótkoterminowa wymiana grup uczniów ze Szkoły Podstawowej w Szarowie

    V Krótkoterminowa wymiana grup uczniów ze Szkoły Podstawowej w Szarowie w ramach projektu „Radość odkrywania dziedzictwa kulturowego z nowoczesnymi metodami pracy w szkole” programu Erasmus+

    „Spotkanie ze sztuką”

    Nasza grecka wyprawa rozpoczęła się o 3 rano w sobotę 25 marca, kiedy to wyruszyliśmy razem z rodzicami na lotnisko w Balicach. Stamtąd polecieliśmy do Monachium, gdzie przyszło nam czekać na lot do Salonik przez kilka godzin. Na szczęście spędziliśmy ten czas w miłej atmosferze i wygodnym miejscu, bo lotnisko ma faktycznie bardzo ciekawą architekturę.

    Do Salonik udało nam się dotrzeć przed 18, a potem zaprzyjaźnieni nauczyciele ze Szkoły w Hortiatis przewieźli nas do hotelu Pefka w miejscowości Panorama. Jej nazwa jest bardzo odpowiednia, gdyż z okien można było raczyć się pięknym widokiem na Morze Egejskie i wspaniałe miasto Saloniki. Samo miasteczko Panorama nie jest wielkie, ale bardzo malownicze i przyjazne dla turystów. Od razu widać w nim też jak bardzo Grecy lubią odwiedzać restauracje, siedzieć w nich i jeść przepyszne dania narodowej kuchni. Nam było dane od razu pierwszego wieczoru spróbować takiego smakołyku. Wtedy też zwróciliśmy uwagę na dużą ilość bezdomnych kotów, które bardzo jednak lgną do ludzi i chętnie zjadają kąski, które ktoś zechce im oddać. Sam hotel okazał się bardzo przyjazny, a w dodatku dawał nam możliwość stałego kontaktu z wszystkimi uczestnikami projektu. Tuż po wyjściu na korytarz spotykaliśmy kolegów z Litwy, Rumunii, Hiszpanii i Turcji. Wszyscy jednak byli tak zmęczeni, że marzyliśmy tylko o kąpieli i solidnej porcji snu.

    Zajęcia projektowe wystartowały wcześnie rano w niedzielę. Wyruszyliśmy z hotelu autokarem w kierunku jaskini Alistrati. Chyba nikt nie spodziewał się, z jak niezwykłym zjawiskiem przyrody się tam zetkniemy. Warto było spędzić te 2 godziny w podróży, aby ujrzeć tak cudowne twory natury. Liczne stalaktyty, stalagmity oraz stalagmaty robiły niesamowite wrażenie. Przyroda tworzyła je przez ponad trzy miliony lat, a my zdążyliśmy przebyć kilometrowy korytarz wijący się wśród tych form skalnych w zaledwie godzinę. Było wiele ciekawych pytań i komentarzy, a co interesujące, mogliśmy po wyjściu z jaskini także spróbować wyjątkowych przekąsek z wykorzystaniem produktów tego regionu. Potem pojechaliśmy do Nea Peramos, aby w restauracji Anatoli zjeść typowo grecki lunch. Widok na morze, wiosenne słoneczko i pyszności na talerzu sprawiły, że przez chwilę poczuliśmy się jak na wakacjach. Do tego jeszcze spacer brzegiem morza, zbieranie muszelek i miła rozmowa. Czy trzeba czegoś więcej? Niestety nie udało się nam zwiedzić malowniczego miasteczka Kavala, ale czas szybko upłynął, gdy tak świetnie się bawiliśmy. Po drodze była też okazja na pierwsze greckie lody i zaczęły się pojawiać pierwsze rozmowy z kolegami i koleżankami z innych krajów. Po lekkiej kolacji mogliśmy się jeszcze razem pobawić w towarzystwie naszych nauczycieli, którzy zadbali, aby integracja przebiegała jak najszybciej. Najbardziej podobały nam się zabawy ruchowe. Mogliśmy się przemieszczać, rozmawiać i radośnie śmiać. Już wiedzieliśmy, że nasz zespół to szansa na wiele nowych przyjaźni. Te jednak musiały tego dnia poczekać, bo o 22 poszliśmy już na spoczynek do naszych pokojów. Nie udało się mimo to szybko zasnąć, bo emocji było co niemiara.

    W poniedziałek czekało nas pierwsze spotkanie z grecką szkołą. Po śniadaniu wyruszyliśmy wspólnie do Hortiatis, gdzie czekała na nas bardzo rozentuzjazmowana grupa greckich uczniów z nauczycielami. Wiele znajomych twarzy przywitało nas w tym miejscu, bo przecież byliśmy tam już we wrześniu. Było to niezwykle miłe. Morze chorągiewek z flagami wszystkich krajów partnerskich pokazało, jak mile jesteśmy tam przyjmowani. I wkrótce oficjalne powitanie, które rozpoczęło się ważnym gestem zainicjowanym przez dyrektora Szkoły pana Dimitrisa Lazaridisa. W związku z toczącą się na Ukrainie tragiczną w skutkach wojną uczciliśmy jej ofiary minutą ciszy. Następnie wysłuchaliśmy przemówień zarówno dyrektora Szkoły, jak i koordynatorki projektu ze strony greckiej pani Eftihii Voutsi. Obydwoje zwrócili uwagę na szczególną więź, jaka łączy wszystkich uczestników projektu, na wszechobecną radość przebywania razem i ambitną pracę wszystkich przy realizacji projektowych zadań. Greccy uczniowie przygotowali całą serię różnorodnych form artystycznych, popisy muzyczne, teatralne i taneczne bardzo się wszystkim spodobały. Jednak największe wrażenie zrobiły na widzach zabawy interaktywne, w których i widzowie mogli brać bardzo aktywny udział. Kilka piosenek, w których staliśmy się żywą perkusją, dało nam bardzo wiele radości i rozładowało zupełnie naturalny lekki stres. Odtąd byliśmy już jak jedna rodzina. Tego dnia muzyka okazała się nam towarzyszyć na każdym kroku, bo przecież tematem całego spotkania były nasze tradycyjne tańce. Zostaliśmy zaproszeni na warsztaty, podczas których można było puścić wodze fantazji przy budowaniu różnorodnych instrumentów muzycznych z prostych materiałów. Zarówno sam proces tworzenia, jak i rezultaty były niezwykle barwne i ciekawe, a do tego mogliśmy nasze dzieła później, wykorzystać grając na nich wspólnie. Ile to radości mnożyło się z tego dzielenia się pomysłami. Po przerwie na kawę czekała nas jeszcze kolejna niespodzianka, czyli występ grupy młodzieży. W założonych przez ich nauczycielce zespole śpiewają i grają na różnych instrumentach i wykonują ciekawe aranżacje muzycznych standardów. Również i oni zaskoczyli nas możliwością wspólnego śpiewania. Wybór repertuaru był w tym względzie bardzo trafny, bo wszyscy się świetnie przy tym bawiliśmy. Podobnie zresztą jak w kolejnej części wieczoru, gdy zaprezentował się zespół folklorystyczny. Poruszyło nas ich niezwykle radosne usposobienie oraz troska o przekazywanie tradycji z pokolenia na pokolenie. Zachwycaliśmy się również ich pięknymi strojami. Tańce w ich wykonaniu wyglądały bardzo ciekawie, ale wydawały się trudne, co jednak okazało się nieprawdą, gdy zaprosili nas do wspólnej zabawy. Grecka kultura z pewnością wciągnęła nas wszystkich tego wieczoru na wiele sposobów. Dopełnieniem całości był bogaty poczęstunek przygotowany przez rodziców uczniów goszczącej Szkoły. Był to popis kulinarnych talentów, hojności i niezwykłej gościnności. Było słodko i wytrawnie, a do tego dużo i po prostu wyśmienicie. Tak przywitała nas Szkoła - po prostu Grecja - otwarta, radosna, gościnna. Aż żal było wracać do hotelu i kończyć ten dzień pełen wrażeń.

    I wreszcie we wtorek przyszedł czas na wizytę w Salonikach, ponad milionowym mieście, drugiej co wielkości metropolii w Grecji. Tuż po śniadaniu wybraliśmy się na tę niezwykłą wyprawę, która zaczęła się od zwiedzania pozostałości fortecy o nazwie Heptapyrgion. Oznacza ona 7 wież, chociaż w istocie było ich 10, a sama budowla służyła niegdyś za więzienie. Najważniejsze jednak, że z tego wzgórza nad Salonikami mogliśmy podziwiać cudowną panoramę miasta. Co prawda na początku towarzyszyło nam mocno zachmurzone niebo, ale po dotarciu do samego miasta przywitało nas piękne słońce. Udało nam się zobaczyć grekokatolicki kościół Świętego Demetriusza, głównego patrona miasta. Tam podziwialiśmy niezwykle bogaty ikonostas oraz relikwie Świętego. Dowiedzieliśmy się, także, że słynie on w świecie z cudów i niezwykłego zapachu, jaki wydzielał się po śmierci Demetriusza. Odwiedziliśmy również Rotondę oraz znajdujący się tuż obok rzymski łuk triumfalny Galeriusza z wieloma rzeźbami opisującymi zwycięstwo tego wodza nad Persami w III w. n.e. Saloniki zachwyciły nas mnóstwem zabytków. Na każdym kroku można było znaleźć wiele śladów dawnej historii, bo w końcu to miasto, którego początki sięgają do 4 w. p.n.e. A gdy dotarliśmy nad morze, nie mogliśmy sobie odmówić wyjścia na Białą Wieżę. Jest ona symbolem Salonik, a z jej szczytu rozpościera się niesamowity widok na najbliższe ulice, port i Zatokę Termajską stanowiącą część Morza Egejskiego. Niezapomniane wrażenia, lekki wietrzyk, połyskujące w słońcu fale i znowu bardzo silne ciepłe uczucie zbliżających się wakacji. Potem jeszcze spacer wzdłuż wybrzeża i chwila relaksu przy charakterystycznej instalacji z porwanych przez wiatr parasoli. Czas na zdjęcia, śmiech, rozmowy, a wszystko to w tle muzyki prezentowanej dla przechodniów przez utalentowanych artystów. Ten cudowny spacer zdecydowanie zaostrzył nasz apetyt i z radością udaliśmy się do restauracji Kazaviti na zaplanowany wcześniej lunch. Żadne słowa nie mogą oddać bogactwa smaków kuchni greckiej. Tego trzeba po prostu spróbować. Polecamy. Znowu okazało się, jak bardzo ten naród ceni spokojne spożywanie posiłku, zawsze bez pośpiechu, przy rozmowie i koniecznie dzieląc się każdą porcją jedzenia z innymi. Była to wielka przyjemność dla nas wszystkich, ale czekały nas jeszcze inne atrakcje, a wśród nich zakupy na miejscowym targu i nasz prywatny spacer po nadmorskich zakamarkach miasta. I znowu wiele wrażeń. Trudno to wszystko zmieścić w jednym dniu. Nic więc dziwnego, że do hotelu wróciliśmy bardzo zmęczeni.

    Mimo to, gdy pojawiła się propozycja wspólnych zabaw z rówieśnikami z krajów partnerskich, bez wahania podążyliśmy do hotelowego lobby, gdzie znowu przeżyliśmy wspólne chwile radosnej zabawy. A imiona, które jeszcze niedawno wydawały się tak trudne do zapamiętania, dzisiaj nie tylko brzmiały znajomo, ale też miały już konkretne twarze naszych nowych przyjaciół. I znowu żal, że już cisza nocna, ale cóż, kolejne dni przed nami…

    Środa powitała nas pięknym słońcem, a wstaliśmy dość późno. Ten poranek był wolny, gdyż ze względu na obostrzenia Covidowe, nie mogliśmy odwiedzić szkoły w trakcie jej pracy. Mieliśmy więc okazję wybrać się na spokojny spacer po okolicy. Był on też impulsem do zakupów. Udało się zatem zaopatrzyć w kilka smakołyków tutejszej produkcji, w tym chałwę, ser feta oraz słynny grecki jogurt. Po powrocie do domu zawsze miło podzielić się, choć cząstką atrakcji, które tu na nas czekały. Potem już tylko szybka próba Krakowiaka, skompletowanie strojów, zabranie pamiątek dla partnerów projektowych, i ruszyliśmy na kolejny dzień w naszej zaprzyjaźnionej szkole w Hortiatis. Tam już czekali na nas gościnni Grecy i od razu przystąpiliśmy do projektowych zadań. Uczniowie zajęli się tematem nastolatków w ramach warsztatów pogłębiających nasza wiedze o inteligencjach wielorakich. W tym samym czasie nauczyciele uczestniczyli w zajęciach praktycznej nauki tańców greckich. Poziom ich trudności rósł stopniowo i od prostego tańca Podoraki udało się wspiąć do typowego w tym regionie Milo Muo Kokkino, a nawet do samego Syrtaki. Obydwie grupy spisały się świetnie, więc spotkaliśmy się na przerwie na kawę z bogatą ofertą greckich przekąsek. Potem już były tylko prezentacje, najpierw wyników warsztatów dotyczących inteligencji wielorakich, następnie przygotowanych przez nas filmów na temat dnia z życia nastolatka, a wreszcie tańców regionalnych z każdego z partnerskich krajów. Zachwyciły nas niektóre stroje i figury wykonywane przez uczniów. Również wygląd naszej grupy wzbudził duże zainteresowanie. A w trosce o solidne przekazanie informacji na temat strojów krakowskich rozdaliśmy wszystkim uczestnikom przygotowane przez nas zakładki z wizerunkami krakowiaka i krakowianki.

    Z pewnością była to miła niespodzianka dla uczestników spotkania. Niezwykłym akcentem były też występy koordynatorów. Maria Jose i Francisco z Hiszpanii pokazali taniec swojego regionu, czyli Andaluzji - Sevillianę, a Anżelika z Litwy zaprezentowała rumbę w stylu Flamenco. Opanowanie emocji, wdzięk ruchów i ogromne poczucie humoru oraz dystans do siebie sprawiły, że występy zostały przyjęte entuzjastycznie. Wszyscy chcieliby zostać dłużej i spróbować tańców z innych krajów, ale już nie mogliśmy się doczekać na naszą pożegnalną kolację. Wkrótce pojechaliśmy autokarem do restauracji Kinigos, w której panowała miła domowa atmosfera. Ogień w kominku, przygaszone światła i naturalny wystrój pozwoliły nam się wyciszyć i przygotować na podsumowanie projektu. W międzynarodowych grupach delektowaliśmy się po raz kolejny wyśmienitymi daniami kuchni greckiej i znowu doświadczyliśmy ich spokoju podczas spożywania posiłków, bez pośpiechu i tak, aby maksymalnie przedłużyć przyjemność jedzenia. Przed deserem nadszedł czas na punkt kulminacyjny, czyli podsumowanie działań i podziękowania przypieczętowane rozdaniem certyfikatów uczestnictwa. Jeszcze do tego wymiana prezentów, uścisków i obietnic, że się znowu zobaczymy i na pewno utrzymamy kontakt. Szephonavius wyruszy w kolejną podróż i wygląda na to, że już na stałe osiądzie w El Puerto de Santa Maria w naszej zaprzyjaźnionej szkole na południu Hiszpanii. A tymczasem, wszystko musi się kiedyś skończyć. Wciąż może jednak być przyczynkiem do nowych przedsięwzięć. Czas tego spotkania nieubłaganie mijał, ale przecież mieliśmy przed sobą jeszcze jeden ostatni już dzień czwartek.

    Czwartkowy ranek zaprosił nas po raz ostatni do Hortiatis, ponieważ wybraliśmy się na zwiedzanie tej malowniczej miejscowości. Jej położenie na zboczu najwyższego wzgórza nad Salonikami pozwoliło nam kolejny raz cieszyć oczy niezwykłymi widokami, a kręte ulice dały nam się wczuć w typową atmosferę małych greckich miejscowości. Najpierw zwiedziliśmy zabytkowy Kościół Świętego Jerzego, po którym oprowadził nas prowadzący go kapłan. Rozmawialiśmy przy okazji o zwyczajach wielkanocnych w Kościele Ortodoksyjnym. Zaciekawiły nas zwłaszcza świece, które wierni przynoszą do kościoła w Wielkanocną Niedzielę. Każda z nich była bardzo bogato zdobiona, wręcz przesadnie, ponieważ świece dla dorosłych miały bardzo duże dodatki, a te dla dzieci miały doczepione do siebie również zabawki, a wśród nich lalki, klocki czy samochodziki rajdowe. Cała jednak świątynia była przede wszystkim pełna przepięknych ikon, rzeźbień, cennych ksiąg oraz wielu innych zabytkowych elementów. Tuż obok znajdował się maleńki zabytkowy Kościół Przemienienia Pańskiego, który również odwiedziliśmy z jego kapłanem. Na koniec zaś udało nam się zwiedzić klasztor położony wysoko na zboczu góry z urzekającym widokiem na całe miasteczko Hortiatis. I znowu zachwyciło nas wnętrze i opowiadanie kapłana, a do tego bardzo miło przyjęły nas siostry zakonne, które przygotowały dla nas mały poczęstunek i mogliśmy również zakupić tam kilka pamiątkowych drobiazgów. Niestety w tym samym miejscu pożegnaliśmy grupy naszych projektowych przyjaciół z Rumunii oraz Turcji. Musieli oni niestety już wracać do swoich domów. Było to pierwsze z naszych pożegnań i okazało się dla nas szczególnie smutne, bo nasza grupa miała chyba najlepszy kontakt z zespołem z Rumunii. Ale cóż poradzić, pomachaliśmy im na do widzenia i ich dwa busy ruszyły w drogę do domu. My zaś poszliśmy na gorącą czekoladę, a potem wróciliśmy do hotelu, gdzie okazało się, że grupy z Litwy i Hiszpanii zaproponowały nam wspólny wyjazd nad morze. Świetny pomysł, chociaż pogoda w ostatnim dniu była zdecydowanie kapryśna. Niebo schowało się za chmurami, zaczął lekko padać deszcz. Mimo to wierzyliśmy, że nasz plan się powiedzie. Ostatecznie, po pysznym lunchu w stylu greckim, ruszyliśmy do Kalamaria, gdzie przy pokaźnej marinie ruszyliśmy na wspólny spacer brzegiem morza. Niestety nie było tam plaży, ale i tak zrealizowaliśmy nasz plan i nauczyliśmy się 4 tańców: greckiego Syrtaki, polskiego Krakowiaka, litewskiego Kogucika oraz hiszpańskiej Sevilliany. Nie udało się również dokończyć „Belgijki”, bo chmury całkiem zasnuły niebo i musieliśmy szukać schronienia. Na szczęście była to okazja do zjedzenia ostatnich w Grecji lodów oraz do kolejnych zabaw z projektowymi kolegami. Tak nam się dobrze razem rozmawiało tego dnia, że jeszcze po powrocie do hotelu kontynuowaliśmy zabawy aż do ciszy nocnej. Na koniec pożegnaliśmy się z grupą Hiszpanii, która miała opuścić hotel już o 6 rano. Ostatnie z pożegnań miało nastąpić dopiero kolejnego dnia. Okazało się bowiem, że grupa z Litwy uda się na lotnisko razem z nami i dopiero tam się rozstaniemy. Wszystko, co dobre szybko się kończy, ale nasze przyjaźnie pozostaną z nami już zawsze.

    W piątek po śniadaniu szybko spakowałyśmy swoje walizki i razem z grupą z Litwy pojechałyśmy na lotnisko. Pożegnało nas piękne słońce i 220C. Jeszcze nie wiedzieliśmy wtedy, że w Polsce właśnie spadł śnieg. Dotarły do nas pewne informacje o załamaniu pogody, ale wydawało się nam, że to żart z okazji Prima Aprilis. O 12.30 opuściłyśmy Saloniki, lecąc do Monachium. Tam zostało nam jeszcze tylko 8 godzin czekania na samolot do Krakowa. I znowu sprawdził się ten miły zakątek, który udało nam się odkryć kilka dni wcześniej. Czas wypełniliśmy miłymi wspomnieniami, wspólnymi grami i planowaniem pracy na nowy tydzień w szkole. Bo to przecież już wiosna, chociaż śnieg padający za oknem łudząco przypominał nam atmosferę Bożego Narodzenia. Jednak najważniejsze, że wreszcie nadszedł czas na ostatni, nocny lot. Zgodnie z planem wylądowaliśmy na lotnisku w Balicach jeszcze przed północą, a do Szarowa udało się dotrzeć przed godziną pierwszą w sobotę. I czas na odpoczynek, radość ze spotkania z rodziną i okazja do podzielenia się wszystkimi przeżyciami i emocjami.

    Zuzia, Amelka, Julka i Julia wraz z opiekunkami Panią Edytą i Panią Olą

Galeria