RSS

Aktualności

  • Friday, 3 May 2019r. Kultura

    Był luty, rok 1846

     

    Od kilkunastu lat trwało powolne przygotowanie powstania narodowego, jednak hasła polityczne nie przemawiały do prostej ludności. Powstańcy spodziewali się bierności ludu. Tymczasem po wsiach zaczęły krążyć plotki, o tym że panowie będą rżnąć chłopów. Sugerowano, by wszyscy przygotowywali widły, kosy, cepy dla swojej obrony. W podjudzaniu prym wiedli starostowie cyrkułów oraz urzędnicy austriaccy. Plotki głosiły, iż cesarz chce znieść pańszczyznę, ale panowie się temu sprzeciwiają. Już w połowie lutego chłopi atakowali pod Tarnowem, przygotowującą powstanie szlachtę. Około 20 lutego, bunt chłopów przeniósł się w nasze strony. Najczęściej grupy szły atakować sąsiednie dwory, by ofiary nie mogły zidentyfikować agresorów i morderców. Napadano na majątki ziemskie, plebanie, klasztory, niszczono sprzęty, rekwirowano ziarno, zwierzęta. Mordowano właścicieli dworów, a niekiedy także zaufaną służbę. Księża próbowali zapobiec tragediom, ale plotki, że cesarz „skasował” dziesięcioro przykazań, doprowadziły do ataków na księży i niszczenia mienia kościelnego. Szacuje się, że w tych dniach życie mogło stracić do dwóch tysięcy osób.

    Dwór w Grodkowicach chłopi zaatakowali 23 lutego1846 r. Różne źródła podają że byli to przede wszystkim mieszkańcy sąsiednich miejscowości.

    Właścicielem Grodkowic był wówczas Marcjan Żeleński. To właśnie on przeszedł z kalwinizmu na katolicyzm. Był uczestnikiem powstania listopadowego, w randze kapitana. W uznaniu męstwa, został odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Władze austriackie obawiały się jego zachowań patriotycznych oraz posłuchu wśród sąsiadów. Starosta cyrkułu bocheńskiego, wprost sugerował mu opuszczenie Ojczyzny. Był on muzykiem amatorem, wzorowym ziemianinem, człowiekiem odpowiedzialnym. Z pewnością włączyłby się do kolejnego powstania. Krwawe wydarzenia z Grodkowic upamiętnił w swojej książce, naoczny świadek tych smutnych scen (ranny i cudem ocalony) F. Procner -”Smutne wspomnienie z rzezi w roku 1846 w Grodkowicach”. Temat ten przewija się również we wspomnieniach innych, którzy w owych czasach umieli je spisać. Pisali o tym jak w Bochni urzędnicy austriaccy wypłacali chłopom, za każdego zabitego „powstańca” nawet po 10 reńskich. W wyniku działań rabacyjnych w Grodkowicach w dniu 23 lutego 1846 roku, śmierć ponieśli Marcjan Żeleński, Stanisław Stański (członek rodziny) oraz stróż dworski.

    Jeszcze w XX wieku wśród najstarszych mieszkańców wsi, krążyły opowieści o tym jak ”pana rżnięto piłą” (w zapisanych wspomnieniach narzędziami zbrodni były siekiery).

    A tak wspominał te dni ksiądz Jan Popławski – proboszcz w Niegowici – w swoim pamiętniku:

    Dzień 24 lutego.

    Dzień ów tu był w całem znaczeniu okropny. Rano o w pół do ósmej, ubieram się do mszy św., organista Szymon Orzechowski, ubierający mię, mówi mi w zachrystyji, ale mówi ze zadyszałymi piersiami, mówi straszną wiadomość: Panie Dobrodzieju! W Grotkowicach pan Żeliński zabity! Zadrżałem na to doniesienie! I wszyscy co w owej chwili stali w zakrystyji przerażeni zostali (…...). Pytam się organistę Szymona Orzechowskiego, skąd to wie? Co za przyczyna tego zabójstwa? Ludzie mówią wszyscy (odpowiada mi), co od Krakuszowic i Cichawy tu do kościoła przyszli (mam tu namienić, iż poniedziałek i wtorek przed Popielcem, jest tu 40-godzinne nabożeństwo) – wszyscy o tem mówią i mówią, że go chłopy zabili, czyli raczej zamordowali. Chłopy? – zadziwiłem się. Wszak ten pan dla chłopów dobrocią swoją był wylany. Dalej pomyślałem sobie: ten pan, dla chłopów, dla ludzi powodzią Wisły unieszczęśliwionych, podpisy zbierał tu w okolicy u obywateli w celu otrzymania wsparcia w ziarnie, w groszu itp. darów, aby nad owymi biednymi czyn miłosierdzia wykonać. Ten pan w tym celu objeżdżając obywateli, każdego zagrzewał tą wzniosłą myślą, iż największą wspaniałomyślnością jest nieszczęśliwym iść na ratunek. Ach, mój Boże! I ten pan miasto wdzięczności miał ponieść śmierć i morderstwo?! Tą myślą wzruszony, kończyłem ubieranie się do mszy św. – bezkrwawej ofiary Tego, który i za owych Krew Swoją dał przelać, którzy Go krzyżowali! Ach czcigodny obywatelu! Dalej myśl mimowolnie przesuwała mi się: pokój szanownym zwłokom twoim. Ty stałeś się odwzorem Zbawiciela twego!

    W miejscu gdzie zginął Marcjan Żeleński jego żona (fundatorka kapliczki Matki Bożej Łaskawej) postawiła krzyż z napisem: „Boże, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. Krzyż zachował się do dnia dzisiejszego i zobaczyć go możemy w parku przy pałacu.

    Przypomnijmy, że Marcjan Żeleński był ojcem kompozytora Władysława Żeleńskiego i dziadkiem literata Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

    K Kluska – Regionalne Koło Historyczne Zadora

     

Galeria