RSS

Aktualności

  • Friday, 22 October 2021r. Informacje

    Na usługach Niemców. Agenci, konfidenci, zdrajcy. Kogo dosięgła sprawiedliwość?

    Nie wszystkim zdrajcom narodu polskiego udało się uniknąć kary za współpracę z okupantem w czasie II Wojny Światowej. Jedni zostali ukarani jeszcze w trakcie wojny (przy czym nie zawsze próby wykonania wyroku były skuteczne), a innych sprawiedliwość dosięgła po wojnie – w tym także osoby działające na terenie obecnej gminy Kłaj i byłej gminy Targowisko.

    Wymiar sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego

    Początki sądownictwa w konspiracji były związane z wojskowym ruchem oporu. W październiku 1939 r. w Dowództwie Głównym Służby Zwycięstwu Polski powstało Szefostwo Służby Sprawiedliwości, którego zadaniem była m.in. ochrona organizacji przed prowokatorami i agentami. Od maja 1940 r. do początku 1942 r. działały sądy kapturowe powołane przez gen. Stefana Roweckiego „Grota”, Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej – na podstawie Uchwały Komitetu Ministrów do spraw Kraju z dnia 16 kwietnia 1940 r. W 1942 r. sądy kapturowe przekształcono w Wojskowe Sądy Specjalne. Zajmowały się one nie tylko osądzaniem zdrady, ale także przypadkami łamania dyscypliny przez członków ZWZ-AK (w tym przestępstwami pospolitymi), a także osobami spoza organizacji, działającymi na jej szkodę. Dla osądzania sprawców wywodzących się spoza ZWZ-AK powołano Cywilne Sądy Specjalne. Wyroki mogły wydawać i egzekwować również sądy stronnictw politycznych wobec swoich członków.

    Rozprawy przed sądami specjalnymi odbywały się w sposób tajny, a wyroki były ogłaszane zaocznie (bardzo rzadko w obecności skazanego). Osądzano na podstawie materiałów i dowodów dostarczonych przez Kierownictwo Walki Podziemnej (do lata 1943 r., w przypadku osób spoza AK – przez Kierownictwo Walki Cywilnej), kontrwywiad lub inne komórki organizacyjne formacji podziemnych. Rozprawy kończyły się uniewinnieniem, skazaniem na karę śmierci lub zawieszeniem postępowania do zakończenia wojny (w przypadku, gdy osoba uznana za winną nie zasługiwała na tak surową karę lub gdy istotne aspekty sprawy w warunkach wojennych nie mogły być wystarczająco wyjaśnione). Wyroki wymagały zatwierdzenia przez właściwego komendanta AK (okręgu). Ze względu na czasochłonność procesu karnego – co w wielu przypadkach pozwalało na kontynuowanie zbrodniczej działalności sprawców – Komenda Główna AK upoważniła komendantów okręgów, a w szczególnych przypadkach dowódców niższego szczebla, do wydawania na własną rękę pisemnego rozkazu likwidacji osoby, gdy zwłoka w wyeliminowaniu sprawcy stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla organizacji. W takich przypadkach rozkaz wraz z całą dokumentacją musiał być przekazany sądowi specjalnemu, który oceniał, czy przyjęty tryb postępowania był zasadny oraz czy decyzja o pozbawieniu życia osoby była słuszna. To rozwiązanie dawało pole do nadużyć. Niestety, w wyniku jego stosowania ginęli też niewinni ludzie.

    Wyroki wykonywały specjalne grupy likwidacyjne powoływane przeważnie przy sztabach formacji podziemnych (pierwsze na szczeblu centralnym), w komórkach kontrwywiadu, sabotażu i dywersji, a także patrole z placówek miejscowej konspiracji. Jedna z dyrektyw dla sądownictwa podziemnego dopuszczała tracenie na miejscu schwytanych na gorącym uczynku sprawców bandytyzmu lub szantażu.

    Pozostałe sytuacje pozbawienia życia osób podejrzewanych o współpracę z okupantem lub krzywdzenie Polaków w drodze pospolitych czynów kryminalnych były zwykłymi zabójstwami, aktami wendety (chyba że sprawcy tych czynów działali w warunkach obrony koniecznej lub w stanie wyższej konieczności).

    Uwarunkowania wojenne sprawiały, że postępowania sądowe były bardzo uproszczone. To powodowało, że procesy nie zawsze mogły być wyczerpujące dowodowo. Pomimo zwracania spraw (oskarżeń, skarg) do uzupełnienia – bardzo rzadko, ale dochodziło do tragicznych pomyłek w wyrokowaniu. Znikoma liczba spraw wniesionych po wojnie o rehabilitację osób pozbawionych życia w wyniku wyroku podziemnego sądu specjalnego może świadczyć, że faktycznie takich przypadków było bardzo mało. Odstępstwa od zasad polskiego procesu karnego w warunkach konspiracji i bezwzględnej walki z wrogiem były jednak nieodzowne.

    Wobec terroru okupanta, rodzimej zdrady, obniżenia poziomu moralnego społeczeństwa i związanego z tym wzrostu przestępczości pospolitej, a także warunków wojennych uniemożliwiających normalne funkcjonowanie – w opinii historyków sądy podziemne odegrały ważną i pozytywną rolę.

    Józef Skrzypek. Wyrok na konfidenta

    Mieszkańcy Szarowa długo nie przypuszczali, że Józef Skrzypek pracuje dla Niemców, choć niektórych zastanawiało, skąd miał pieniądze (np. na zakup modnego ubioru). Wtajemniczeni wiedzieli, że trudnił się m.in. nielegalnym handlem tytoniem. W opinii mieszkańców Szarowa rodzina Skrzypków żyła na dobrym poziomie, pomimo że nie byli majętni. W końcu ktoś zauważył, że odwiedzał ich niemiecki kapitan oraz żandarmi z Krakowa i Bochni. U Skrzypków bywał też Mieczysław Skowroński, jeden z agentów gestapo – sprawców aresztowań kilkudziesięciu mieszkańców Szarowa w maju 1943 r. Po tych aresztowaniach ojciec Józefa – Wincenty – miał się wyrazić: „Zachciało im się organizacji, to będą mieli obóz”. Faktycznie taki los spotkał aresztowanych. Obozy przeżyli nieliczni. Sam Józef zapytany na drugi dzień po aresztowaniach przez Mieczysława Wójcika „Mirskiego”, kto został zatrzymany – szydził z ofiar: Ci, co chcieli zostać generałami. O aktywności Józefa Skrzypka zaświadczała sama Adela Migas, staniątczanka na usługach gestapo. Kobieta miała wychwalać Skrzypka za dobrą robotę wykonaną dla gestapo pod Częstochową (chodziło o aresztowania Polaków na tamtejszym terenie).

    W 1953 r. odbywający karę więzienia we Wronkach Marian Pajdak Skiba”, „Tracz” (w czasie wojny kierownik organizacyjny Stronnictwa Narodowego na powiat bocheński) zeznał, że we wrześniu 1943 r. w jego mieszkaniu w Bochni ówczesny szef dywersji Podokręgu Kraków-Zewnętrzny por. Gustaw Rachwalski „Wodzicki” (od listopada 1943 r. Edmund) otrzymał od szefa wydziału dywersji Okręgu Krakowskiego NOW „Andrzeja” listę 15 osób poszukiwanych przez Kierownictwo Walki Cywilnej w Krakowie i Okręg Krakowski AK, skazanych na karę śmierci. Wśród nazwisk były m.in. dane Adeli Migasówny i innych trzech kobiet. „Wodzicki” otrzymał rozkaz, aby – w razie ustalenia miejsca pobytu którejkolwiek osoby z listy – dokonać jej likwidacji. 

    Na tym spotkaniu Rachwalski przekazał „Andrzejowi” i towarzyszącemu mu Kierownikowi Walki Cywilnej materiały obciążające Skrzypka w sprawie współpracy z gestapo we Lwowie oraz dwóch innych mężczyzn – Karola G. ze Staniątek i NN P. z Podłęża – oskarżanych o napady rabunkowe z bronią palną na miejscową ludność (były faktycznie takie przypadki, np. zastrzelenie pracownika majątku klasztornego ss. benedyktynek w Staniątkach Franciszka Mańka na oczach żony i rabunek ich mienia przez właśnie Karola G. i jego kompanów). 27 września 1944 r. około północy grupa dywersyjna NOW (już po formalnym scaleniu NOW z AK w bocheńskim obwodzie Wieloryb”) usiłowała wykonać wyrok na obu wymienionych. Przy domu Karola G. zastrzelono P., ale przywódcy bandy udało się zbiec i zaalarmować niemieckich żołnierzy kwaterujących w oddalonym o około 500 metrów  klasztorze. Według innej wersji, P. miał zginąć od kul Niemców w czasie wymiany ognia z egzekutorami (ciało znaleziono w przydrożnym rowie). 

    Według Pajdaka sprawa Skrzypka trafiła do podziemnego Sądu Specjalnego w Krakowie (Pajdak nie sprecyzował, jaki to był sąd – cywilny czy wojskowy), który jednak zwrócił ją do uzupełnienia i sprawdzenia zasadności oskarżenia. Sąd uznał bowiem, że mogło ono być spowodowane długim, pieniackim procesem pomiędzy matką oskarżonego i jej siostrą. Sprawę rozpatrywał Bronisław Strach „Orlicki” ze Stanisławic, dowódca plutonu NOW. W międzyczasie „Edmund” w drodze kontaktów z lwowskimi komórkami dywersji i kontrwywiadu AK ustalił, że wyrok na Skrzypka miał już wydać sąd podziemny we Lwowie. Tym samym czynności prowadzone w Krakowie okazały się bezprzedmiotowe.

    Zespoły egzekucyjne wielokrotnie polowały na konfidenta w Szarowie i Dąbrowie. Dom Skrzypka (już nie istnieje) był usytuowany nieco ponad 100m od przystanku kolejowego Grodkowice, przy początku dzisiejszej ulicy Podlas w Szarowie. W styczniu 1944 r. do „kółka” (Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej) w Brzeziu pilnie została wezwana grupa dywersyjna NOW/AK. Według uzyskanej informacji z Krakowa do Szarowa mieli przyjechać pociągiem Adela Migasówna ze Skowrońskim na spotkanie ze Skrzypkiem. Grupa w składzie: „Mirski”[1] (dowódca), „Marianciu”[2], „Cygan”[3], „Kropelka”[4] i „Kos”[5] udała się w pobliże przystanku. Wśród oczekujących na przyjazd pociągu zauważyli Skrzypka. Potem okazało się, że czas oczekiwania na przyjazd agentów spędził on na grze w karty w jednym z pobliskich domów. Oczekiwani pasażerowie jednak nie przyjechali i w tej sytuacji egzekutorzy zajęli się tylko Skrzypkiem. Pozwolili mu przejść przez młodnik, a gdy znalazł się tuż przed swoim domem, usłyszał głośne „Hände hoch!”. Oślepiony latarką przez „Kropelkę”, zaskoczony, podniósł ręce do góry. Z początku był przekonany, że to gestapo. W trakcie wstępnego przeszukiwania konfidenta jeden z egzekutorów oddał niekontrolowany strzał z browninga, którym o mało co nie trafił w głowę „Mariancia” (pocisk musnął mu policzek). Nastąpiła chwila konsternacji, padły mocne słowa pod adresem strzelca. Wszyscy szybko odeszli z drogi głównej i przemieścili się boczną drogą w kierunku Podlasu Gruszczańskiego (przysiółka Brzezia), a potem na Winnicę – zalesione wzgórze na granicy Gruszek i Staniątek. 

    W trakcie marszu „Mirski” idący na końcu (nie chciał, żeby Skrzypek go rozpoznał, a znali się od dziecka, gdyż obaj urodzili się i mieszkali w Szarowie) zapytał „Mariancia”, czy na pewno jest wyrok na Skrzypka. „Marianciu” odpowiedział mu, że tę wiedzę i rozkaz egzekucji uzyskał od „Edmunda” – por. Rachwalskiego (wtedy już szefa kontrwywiadu w Podokręgu Kraków-Zewnętrzny NOW).

    Skrzypek został poddany ostremu i krótkiemu przesłuchaniu przez „Cygana”. Nie ujawnił nic szczególnego, usprawiedliwiał się jedynie, że „działał przeciwko Żydom i komunistom”. Zapytany, czy wie, w czyich jest rękach, odpowiedział butnie: „bandytów polskich!”. Na koniec rzucił pod adresem wykonawców wyroku: „parszywe psy, szubrawcy!”. Co ciekawe, po wojnie tak samo o egzekutorach wyraziła się siostra Skrzypka w rozmowie z oficerem UB.

    Po północnej stronie Winnicy, w pobliżu wykopów przygotowanych pod instalowany przez Niemców gazociąg, rozegrał się ostatni akt dramatu. „Cygan” zwrócił się do „Mirskiego”: „Tak długo się z nim pier…eś, więc ty go powinieneś rozłupać”. „Mirski” ostro mu odpowiedział: „To ja tu dowodzę! Ale niech zdecyduje los”. Pierwszy wyciągnął zapałkę „Cygan” i wszystko stało się jasne. Jego „parabelka” znowu została użyta. „Marianciu” dobił leżącego z „efenki” (FN). „Cygan” zakończył egzekucję strzałem prawie z przyłożenia w serce.

    Przy zastrzelonym znaleziono m.in. 470 zł, wiele biletów kolejowych (najwięcej do Lwowa, gdzie tuż przed wojną zamieszkiwał Skowroński) i liczne fotografie różnych osób. Po egzekucji grupa udała się na jedną z melin „Cygana” w Gruszkach. Po opłaceniu kolacji i pochówku ciała (zlecono go gospodarzowi), postanowili częścią z pozostałych pieniędzy wesprzeć rodzinę Mieczysława Zawadzkiego „Kleryka” z Brzezia, zastrzelonego przez bahnschutzów w Staniątkach na początku stycznia. Zastrzelenie konfidenta długo utrzymywano w tajemnicy z obawy o represje ze strony okupanta.

    Jak zapisał w swoich wspomnieniach „Marianciu”, Rachwalski – gdy dowiedział się, że „Mirski” dociekał, czy wyrok na Skrzypka został faktycznie wydany – dwa dni po egzekucji wezwał Wójcika i okazał mu dokument. „Edmund” prawdopodobnie wolał być ostrożny wobec „Mirskiego”, który został dowódcą kompanii w placówce 20 bocheńskiego obwodu NOW, będąc już w 1940 r. zaprzysiężonym w ZWZ przez por. Władysława Wojasa „Dęba” z Kłaja (Wojas był przed wojną przełożonym Wójcika na szkole podchorążych rezerwy, a w czasie wojny dowodził 12 pp AK Ziemi Wadowickiej w Grupie Operacyjnej AK Śląsk Cieszyński). Niektórzy członkowie NOW podejrzewali „Mirskiego” o próbę dokonania rozłamu w organizacji. Ale czy odwodzenie ludzi z tej formacji (nie do końca zresztą skuteczne) od zamiaru wzięcia udziału w zaproponowanej, podejrzanej akcji – która okazała się być udaną prowokacją agentów gestapo w maju 1943 r. w Szarowie – można było uznawać jako usiłowanie rozłamu?

    Zdzisław Mięso. Agent-prowokator

    Urodzony 1.05.1926 r. w Szarowie Zdzisław Mięso pierwszy kontakt z gestapo miał w wieku szesnastu lat. Jako uczeń jednej z krakowskich szkół został zatrzymany przez Niemców, ale dzień później odzyskał wolność. Prawdopodobnie wtedy gestapo zwerbowało go do współpracy, gdyż wkrótce po tym z jego szkoły aresztowany został nauczyciel i kilku uczniów. Na akowskim, krakowskim wykazie agentów figuruje pod nr 451. Musiał mieć szczególne predyspozycje do tej roli, skoro szybko został agentem-rezydentem. Oznaczało to, że był uprawniony do kierowania pracą innych agentów i konfidentów. Wraz z Mieczysławem Skowrońskim stanowili duet bardzo groźny dla podziemia, skuteczny w rozpracowywaniu oraz aresztowaniu członków konspiracji antyhitlerowskiej. W swoich działaniach Mięso stosował przede wszystkim prowokacje.

    Agent prowadząc zlecone, wstępne rozpoznanie sytuacji w Szarowie (posiadał tu krewnych) i w pobliskich miejscowościach, przez jakiś czas nawet pracował w składnicy amunicji („prochowni”) w Kłaju. To jeden z przykładów potwierdzających współpracę gestapo z Abwehrą, która z pewnością prowadziła działania kontrwywiadowcze w tym obiekcie. Mięso stwierdził, że w zakładzie istniała realna możliwość wynoszenia prochu, a zagrożony aktami sabotażu czy dywersji był również tartak w Kłaju. Faktycznie w maju 1943 r. miało miejsce kolejne podpalenie zakładu (do pierwszego doszło w 1941 r.).

    Mięso wraz ze Skowrońskim założyli w Szarowie fikcyjną organizację AK o kryptonimie „Brzoza”, do udziału w której sprowokowali młodych szarowian. Realizacja dobrze przygotowanego i przeprowadzonego rozpracowania przyniosła efekty w postaci dziesiątek osób aresztowanych i umieszczonych w obozach koncentracyjnych. Wśród niektórych konspiratorów z autentycznie istniejącej na tym terenie organizacji podziemnej pojawiły się wątpliwości co do faktycznej roli Skowrońskiego (podawał się za „cichociemnego”). W tej sytuacji Mięso osobiście poręczył Gustawowi Kwapieniowi „Brzezince” z Dąbrowy (szefowi kompanii w obwodzie 20 NOW), z którym był spowinowacony, że Skowroński to pewny człowiek, mający za sobą wiele akcji przeciwko okupantowi (szarowska prowokacja gestapo została opisana w majowo-czerwcowym numerze „Samodzielności” z 2020 r.)

    Po odniesionym w Szarowie krwawym sukcesie Mięso kontynuował agenturalną działalność w Krakowie. Aranżował m.in. sytuacje, w których dochodziło do aresztowań, a potem „doradzał” aresztowanym, że w ich sytuacji jedynym ratunkiem jest pójście na współpracę z gestapo. W ten sposób pozyskiwał na swój użytek kolejne osoby. Przykładem było zaproponowanie w lipcu 1943 r. Jerzemu Słotwińskiemu asystowania przy sprzedaży pistoletu członkowi podziemia (potem mieli pójść razem na piwo). W trakcie przeprowadzania „transakcji” do mieszkania przy ul. Szewskiej 6 wpadło gestapo i aresztowało uczestników spotkania. Sukces podwójny, bo został ujęty konspirator, a zaraz po tym Mięso zyskał kolejnego współpracownika na zasadzie „wydobycia z aresztu” zatrzymanego Słotwińskiego.

    Inna akcja agenta miała miejsce na Rynku Głównym. 24 lipca 1943 r. Mięso zapytał spotkanego na linii A-B żołnierza akowskiego „Żelbetu”, „Czarnowiejskiego” (znali się z wcześniejszych lat), czy nie wie o kimś, kto chciałby kupić „10 pistoletów automatycznych, a może i opium”. Na szczęście akowiec posiadał już wiedzę, czym może grozić kontakt z Mięsą, i natychmiast przekazał swoim przełożonym informację o próbie prowokacji. W tym samym dniu szef wywiadu „Żelbetu” por. Stanisław Kostka Czapkiewicz „Sprężyna” sporządził i przesłał do Komendy Obwodu AK Kraków-Miasto „Magda” meldunek o treści:

     „Zwrócić uwagę w plutonach, albowiem dzisiaj zaszedł wypadek, że Zdzisław [nieczytelne] Marian Mięso znany agent Gepo (gestapo – przyp. W.W.) zaczepił swego kolegę [nieczytelne] II drużyny 1 sekcji Czarnowiejskiego i proponował mu przejście się po A-B a tam po chwili powiedział mu, że ma do sprzedania 10 pistoletów aut., narkotyki jak opium itd. Czy nie zna kogo kto by kupił. Jest to zwykła pułapka – ostrzec wszystkich, gdyż tylko dzięki temu, że Czarnowiejski był uprzedzony przeze mnie o Mięsie jako agencie Gepo – nie wpadł. Należy go sprzątnąć szybko. Dow. Obwód. [nieczytelne] Sprężyna” (pisownia oryginalna).

    Wyrok i nieudana egzekucja

    Wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego na Zdzisława Mięsę zapadł niedługo po przeprowadzonej przez niego i Skowrońskiego prowokacji w Szarowie. Polecenie likwidacji agenta otrzymał szef dywersji „Żelbetu” AK por. Jan Kowalkowski „Halszka” (łącznie takich „zleceń” do stycznia 1945 r. jego grupa otrzymała 30, a zdążyła wykonać 13). W końcu, po wielu zasadzkach, we wrześniu 1943 r., po godzinie policyjnej, „Halszka” dopadł Mięsę na ulicy Parkowej, w pobliżu kościoła, gdy ten miał kilkadziesiąt metrów do domu. Jednak, jak się okazało, dwa strzały z pistoletu tylko ciężko raniły agenta. Zaalarmowani Niemcy szybko zawieźli go do szpitala Bonifratrów. Ojciec Zdzisława w eskorcie gestapowców odwiedził syna w szpitalu. Ranny dostał ochronę policyjną. Gdy zagrożenie życia minęło i Mięso odzyskał przytomność, ubrano go w habit zakonny w celu utrudnienia rozpoznania na wypadek kolejnej próby egzekucji.

    Po wyjściu ze szpitala mocodawcy z Pomorskiej (tam mieściła się siedziba gestapo) desygnowali Mięsę do pracy w płaszowskim obozie. Czasem występował w mundurze niemieckim, prawdopodobnie pełnił funkcję nadzorczą niższego szczebla. Chyba jednak nie czuł się tam bezpiecznie, gdyż został przeniesiony do niemieckiego obozu przejściowego w Pruszkowie, a następnie do KL Leitmeritz (Litomierzyce na terenie dzisiejszych Czech).

    Pomimo szeroko zakrojonych działań po wojnie, w tym kombinacji operacyjnych UBP wobec członków rodziny Zdzisława Mięsy, nie udało się ustalić miejsca pobytu byłego agenta gestapo. Istniało domniemanie, że schronienia mogła mu udzielić rodzina w Pradze, ale działania rezydenta polskiego wywiadu w Czechosłowacji również nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.

    Wojciech Wójcik

    Uwaga

    Proszę nie wiązać postaci przedstawionych negatywnie w publikacji z osobami o takich samych nazwiskach, w szczególności zamieszkałymi w gminie Kłaj lub gminach sąsiednich, gdyż byłoby to nieuzasadnione i nieuprawnione. Autor

    Najważniejsze źródła:

    Archiwum Oddziałowe IPN w Krakowie;

    Marian Szostak „Marianciu", Wspomnienia partyzanta, Kraków 1959 (nagrodzona praca – 2. miejsce – w konkursie zorganizowanym przez ZBoWiD);

    Mieczysław Wójcik-Mirski, Kraków i ziemia krakowska w walce z okupantem niemieckim w latach 1939-1945, Bielsko-Biała 1986 (praca wyróżniona w konkursie zorganizowanym przez ZBoWiD);

    Zbigniew Szybiński, Konspiratorzy i konfidenci, „Gazeta Krakowska” nr 171/1982;

    Andrzej Zagórski, Spółka konfidencka, „Dziennik Polski” nr 4/1966.


    [1] Mjr Mieczysław Wójcik vel Franciszek Kukiełka „Mirski” (1911-1991) z Szarowa, pierwszy dowódca Obwodu (kompanii) 20 NOW w pow. bocheńskim, dowódca placówki terenowej AK w Brzeziu, dowódca III Batalionu 12 pp AK Ziemi Wadowickiej (Grupa Operacyjna AK Śląsk Cieszyński). Przed wojną jako oficer rezerwy szkolił członków Strzelca z Szarowa i Dąbrowy.

    [2] Sierż. Marian Szostak „Marianciu” (1920-1983) z Gdowa, kierownik sekcji sabotażowo-dywersyjnej w Obwodzie 20 NOW w pow. bocheńskim, po wojnie zesłany na trzy lata do Związku Sowieckiego.

    [3] nn stop. „Cygan”, „Mrówka”, „Franuś”, „Górolik” (1897-1984) ze Staniątek, służył w armii austro-węgierskiej, następnie w Wojsku Polskim, gwardzista PPS (placówka w Podłężu), potem członek AK (placówka w Brzeziu).

    [4] Kpr. Eugeniusz Szewczyk „Kropelka” (1915-1995) z Brzezia, członek przedwojennego „Strzelca”, żołnierz PZP-AK (placówka w Brzeziu).

    [5] Kpr. Mieczysław (Bolesław) Gaj „Kos” (1916-1944) z Gruszek (Podlasu Gruszczańskiego), członek AK (placówka w Brzeziu), zastrzelony przez SS Galizien Division 1.11.1944 r. w Krakuszowicach.  

Galeria